Sesja zimowa w Bieszczadach z Mileną i Mateuszem.
Z ogromną przyjemnością, choć po niemal roku od realizacji, zapraszam do obejrzenia efektów sesji zdjęciowej Mileny i Mateusza.
Sesja w Bieszczadach w tym okresie było umówione długo przed datą ślubu. Oboje aktywnie spędzają czas będąc w Bieszczadach dość regularnie.
Sama sesja w górach nie jest aż takim wyzwaniem, choć bywają i te trudne, gdy porywy wiatru przekraczają 100 km/h (sesja Elizy i Daniela odbywała się w takich warunkach).
Tym razem jednak chodziło o realizację sesji w zimowym czasie. Próby tworzenia jakichkolwiek planów realizacji nie mają żadnego sensu, nie ma szans przewidzieć pogody by dopasować termin wyjazdu z wyprzedzeniem, łatwiej zrobić to często z dnia na dzień.
My jednak zaplanowaliśmy termin by był on dostępny tak dla mnie na wyjazd jak i dla Mileny i Mateusza, wszyscy przecież obecnie mają też i swoje zawodowe zobowiązania.
Pogoda wcale nie zapowiadała się najlepiej. Opady śniegu na pewno są przyjemniejsze niż deszcz, lecz w górskiej aurze śnieg czy nawet śnieżyce mogą całkowicie zaprzepaścić plany zdjęciowe.
Wiele lat temu podczas lipcowej sesji w Bieszczadach deszcz całkowicie uniemożliwił wejście w wyższe partie gór zaś widoczność nie pozwalała w żaden sposób wydobyć i pokazać zarysu pasm górskich. Oczywiście wówczas są charakterystyczne miejsca, sesję choć w deszczu, wspominam bardzo dobrze!
Tym razem miała to być typowa śnieżna i zimowa sesja.
Wyruszyliśmy jeszcze przed wschodem słońca, czekała nas wędrówka w wyższe partie górskie z nadzieją, na sprzyjające warunki.
Już od początku szlak okazał się całkowicie zaśnieżony, pojedyncze ślady, ktoś przed nami jednak tez już wyruszył.
Dość mroźne powietrze, brodzimy w śniegu choć tylko do kolan, czasami udaje się iść „w śladach” pozostawionych przez kogoś przed nami. Leśny klimat jest piękny, słońce jeszcze się nie ujawnia, nie wiemy czy będzie, mgiełka i dość przenikliwe zimno, które pokonujemy dość rytmicznym tempem wędrówki.
Nie ma szans na „szybkie zdjęcia” bo każde z nich będzie wymagało zdjęcia plecaków, chwili przygotowań a czas płynie.
Tuż przed granica lasu ktoś wraca, zdziwiony widząc osoby w strojach ślubnych – wracajcie, nie da się wejść na szczyt!
Oczywiście nie zawracamy!
Wędrówka trwa, mamy cudowne warunki: błękit nieba, biel śniegu a jako gratis siarczysty mróz wzmagany w odczuciu zimna porywistym wiatrem.
Ślady osoby, którą minęliśmy a która dotarła do połowy szlaku na szczy w otwartej przestrzeni połoniny, już ich nie ma, zostały już zasypane świeżo nadmuchiwanym puchem śnieżnym przez wiatr.
Do szczytu nie dotarliśmy. Brodząc po pas w śniegu próbowałem utorować przejście dla Pary Młodej – bez szans, widząc szczyt oddalony może 200-300 metrów muszę zawrócić, nie ma szans na zdjecia, nie ma mowy by pokonać tak odległość pomimo, że to wydawało się tak realne.
Sesję, jej efekty polecam obejrzeć poniżej, fotorelację z dnia ślubu możecie zobaczyć w poprzedzającym ten wpisie – LINK
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)
.jpg)

